Sesja rodzinna w Rogalinie

W maju tego roku, jeszcze nie do końca po pandemii, napisała do mnie Marta z zapytaniem dotyczącym wykonania sesji rodzinnej. Właściwie to dwóch sesji. A rodzina nie była do końca taka, jak zazwyczaj ogląda się na „sesjach rodzinnych”… 😅 Pierwszą z tych dwóch sesji możecie obejrzeć w poprzednim wpisie Sesja rodzinna w Gnieźnie. W tym natomiast znajdziecie kilka ujęć z Rogalina.

Wrócili się przez morze!

Trudno było nam dograć tę sesję ze względu na wiele okoliczności – w tym miejsce życia dwójki bohaterów. I cóż, że ze Szwecji? Na zdjęcia przeprawili się promem i dojechali samochodem 😅 Mieliśmy dosłownie kilka dni na realizację sesji przez kolejnym przyjazdem do Polski, a pogoda początkowo nie współpracowała. Ostatecznie wylądowaliśmy szczęśliwie w Rogalinie 🙃 

Piękny Rogalin.

Mam ogromny sentyment do zespołu pałacowego w Rogalinie, tamtejszego ogrodu, a już najbardziej do tamtejszych łęgów – miałem na nich własną sesję narzeczeńską 🥰 Lubię wracać w te miejsce, odkrywać je na nowo. A taka sesja rodzinna w Rogalinie wymagała zupełnie nowego spojrzenia na to miejsce. I zupełnie pomogły mi w tym szczere uśmiechy mojej fotografowanej rodzinki 🙃 Być może dlatego, że znałem już Martę i Mateusza, a być może z innych powodów, czułem się bardzo swobodnie – zwłaszcza, kiedy śmiali się z moich suchych żartów 🙈 Doceniam takie sytuacje i myślę wtedy, że moi fotografowani to nie z przypadku trafili akurat do mnie 🤷🏼‍♂️

Mnóstwo komarów.

Im dalej oddalaliśmy się od samego pałacu, tym trudniejsza okazywała się sesja. Głównie z jednego problemu – komarów. Dawno nie doświadczyłem ich tak wielu, jak w parku oraz zejściu w stronę łęgów. Wyszło z tego jednak mnóstwo śmiesznych sytuacji, które uwieczniłem na fotografii. Sesja rodzinna z komarami to sesja pełna niespotykanych min, dziwnych pozycji, ruchów rękoma. Koordynacja 6 osób w takich warunkach to cenna lekcja dla fotografa, a pozowanie w takich warunkach to cenna lekcja dla modeli 😅

Piknik!

A na koniec, na łęgach, rozłożyliśmy koc i oddaliśmy się biesiadzie. Winko zdecydowanie pomogło w całym procesie i kolejne fotki organizowały się same, wychodziły naturalnie. Przy tym powstała też moja ulubiona fotografia z tego dnia, które roboczo określam „To nasze wino!”, chociaż prawdziwy kontekst i powód sytuacji zachowamy dla siebie 📸🤓

Jeśli mnie znasz lub już ze mną pracowałeś/pracowałaś to zostaw mi komentarz, jakieś dobre słowo czy konstruktywną krytykę. Jeśli mnie nie znasz – napisz, poznajmy się. Może stworzymy razem coś niesamowitego?

Niezależnie od tego czy mnie znasz, czy też nie – zajrzyj na mojego Instagrama (wedd_wolf) czy też Facebooka (weddwolf). Rozejrzyj się. Zostaw lajka czy serce pod tym, co Ci się podoba! To serio pomoże mi w tym, co właśnie zacząłem robić 😊

Sesja rodzinna w Gnieźnie

W maju tego roku, jeszcze nie do końca po pandemii, napisała do mnie Marta z zapytaniem dotyczącym wykonania sesji rodzinnej. Właściwie to dwóch sesji. A rodzina nie była do końca taka, jak zazwyczaj ogląda się na „sesjach rodzinnych”… 😅

Niespodziewane 

Zupełnie nie spodziewałem się takiej propozycji, ponieważ do tej pory nie miałem w swoim portfolio sesji rodzinnych. Praca z parą, praca z modelem/modelką, praca na imprezach okolicznościowych – w tym doświadczenie zdążyłem już nabrać, ale sesja rodzinna?


Zapomniałbym dodać… w naszym przypadku to miały być (i były) sesje z dorosłymi dziećmi i ich partnerami/partnerkami. To było już podwójne wyzwanie, ponieważ nawet inspiracji dla takich sesji jest dosyć mało (w Internecie królują sesję z małymi dziećmi, no maksymalnie nastolatkami!). 

No cóż… Nie należę do osób, które unikają wyzwań 😏 Sesje stały się prezentami dla dwóch Mam, a nam pozostało dograć terminy (co ze względu na pandemię i inne okoliczności nie było proste). 

Równo przystrzyżona trawa.

W umówiony dzień przyjechałem do Gniezna, gdzie odebrała mnie organizatorka całego zamieszania. Dowiozła na miejsce – nowo wybudowany domek z ogrodem (równo przystrzyżoną, zieloniutką trawą) i wielki pies. Serio wielki. W dodatku kochany, ale nie dla moich aparatów, więc nie było nam dane poznać się bliżej 😢 Za to z moimi bohaterami poznałem się całkiem nieźle, jak na pierwszą sesję w życiu 😀

Bez „uśmiech”-u!

Wszyscy tego dnia byli „przygotowani” na sesję – odpowiednio nastrojeni, uśmiechnięci, a nawet z gotowymi pomysłami. Serio, to jeden z takich przypadków, w których fotograf jest właściwie od pstrykania zdjęć i delikatnych sugestii. Nie przypominam sobie, żebym chociaż raz musiał prosić ich o uśmiech 🙃 

Jestem bardzo zadowolony zarówno ze zdjęć, jak i z atmosfery, a także tego, jak dużo udało nam się zrobić ujęć w jednej scenerii. Oprócz kilku pozowanych fotek, zrobiliśmy też refotografie, przy której bawiliśmy się chyba najlepiej. A na koniec zostałem ugoszczony kolacją – czego więcej może chcieć fotograf? 📸🤓

Jeśli mnie znasz lub już ze mną pracowałeś/pracowałaś to zostaw mi komentarz, jakieś dobre słowo czy konstruktywną krytykę. Jeśli mnie nie znasz – napisz, poznajmy się. Może stworzymy razem coś niesamowitego?

Niezależnie od tego czy mnie znasz, czy też nie – zajrzyj na mojego Instagrama (wedd_wolf) czy też Facebooka (weddwolf). Rozejrzyj się. Zostaw lajka czy serce pod tym, co Ci się podoba! To serio pomoże mi w tym, co właśnie zacząłem robić 😊